Saudi Telecom Company wybiera IFS w celu poprawy jakości obsługi klienta

Czołowe rozwiązanie IFS do planowania pracy personelu umożliwi znaczne zwiększenie produktywności 5000 serwisantów pracujących w terenie

IFS, globalny dostawca oprogramowania dla przedsiębiorstw, poinformował, że firma Saudi Telecom Company (STC) wybrała rozwiązanie IFS Service Management w celu zwiększenia efektywności procesów, podniesienia marż i zapewnienia lepszej obsługi klienta. STC jest światowej klasy dostawcą innowacyjnych usług i platform, które pomagają klientom z regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w przeprowadzaniu cyfrowej transformacji.
 

Aby wzmocnić swoją pozycję na rynku i przygotować się na cyfrową przyszłość, firma STC przeprowadziła kompleksową ocenę ofert dostępnych na rynku pod kątem wyboru platformy serwisowej, która zastąpiłaby przestarzałe systemy biznesowe i jednocześnie pozwoliła na zwiększenie efektywności operacyjnej. Z krótkiej listy, na której znalazły się rozwiązania niektórych największych dostawców na świecie, STC wybrała rozwiązanie IFS z uwagi na jego dużą skalowalność, intuicyjny interfejs użytkownika oraz zaawansowane funkcje.

„Innowacyjne rozwiązania IFS dla przedsiębiorstw najlepiej spełniają nasze wymagania organizacyjne” – powiedział Jamel Alshahri, dyrektor ds. rozwoju przedsiębiorstwa. „Oprócz bogatego zestawu funkcji udostępnianych przez zaoferowane oprogramowanie IFS przekonał nas również swoim podejściem zorientowanym na klienta, które doskonale znamy ze wszystkich dotychczasowych przedsięwzięć zrealizowanych we współpracy z tą firmą. IFS to elastyczny i godny zaufania partner dla STC”.

Stephen Keys, prezes IFS na region Azji, Pacyfiku i Japonii oraz Bliskiego Wschodu i Afryki, dodał: „Możliwość współpracy z STC, najbardziej renomowaną marką w regionie, to dla nas zaszczyt. Mamy nadzieję, że współpraca ta będzie długa i owocna, z korzyścią dla STC i jej klientów”.

Dowiedz się więcej na temat tego, jak IFS pomaga przedsiębiorstwom zwiększyć jakość świadczonych usług oraz zoptymalizować produktywność personelu dzięki wiodącemu rozwiązaniu do zarządzania usługami serwisowymi: www.ifs.com/corp/solutions/service-management/.
 

Anna Machol, PR for IFS in Poland. Phone: +48 512 134 493, anna.machol@ifs.com

Informacje o firmie IFS 

IFS opracowuje i dostarcza oprogramowanie dla przedsiębiorstw z całego świata, które zajmują się produkcją i dystrybucją wyrobów, budową i utrzymaniem aktywów oraz zarządzaniem działalnością ukierunkowaną na usługi. Specjalizacja branżowa naszych pracowników i rozwiązań oraz zaangażowanie w zapewnianie korzyści każdemu z naszych klientów pozwoliły firmie IFS zdobyć pozycję cenionego lidera i najczęściej polecanego dostawcy w naszym sektorze. Nasz zespół składa się z 3700 pracowników i coraz większej sieci partnerów. Wspierają oni ponad 10 000 klientów na całym świecie w kwestionowaniu statusu quo i zdobywaniu przewagi nad konkurencją. Nasze oprogramowanie dla przedsiębiorstw może pomóc Twojej firmie już dziś — więcej informacji na ten temat można znaleźć pod adresem ifs.com.

Dołącz do nas na Twitterze: @IFSPoland

Zapraszamy na blog firmy IFS pod adresem https://blog.ifs.com/, gdzie omawiane są technologie, nowe rozwiązania i ciekawe pomysły.

Analiza biznesowa pierwszym etapem wdrożenia systemu

Kierownictwo przedsiębiorstwa podejmuje decyzję o wprowadzeniu konkretnych rozwiązań informatycznych mając na uwadze przede wszystkim realizację celów strategicznych, definiowanych na wysokim poziomie ogólności.

Dotyczą one m.in. zwiększenia zysków, albo utrzymania lub powiększenia swoich udziałów w rynku.

Jednakże, analizując niższy poziom celów, wśród osób decydujących o zmianach w firmie bardzo często występuje duża rozbieżność w kwestii tego, co, jak, gdzie, kiedy oraz po co, ma być wprowadzane w firmie. 

Z tej perspektywy, przeprowadzenie analizy procesów biznesowych jest kluczowym elementem całego projektu. W znaczącym stopniu zwiększa ona prawdopodobieństwo sukcesu wdrożenia systemu informatycznego, czyli realizacji zakładanych celów oraz zakończenia projektu w zaplanowanym czasie i budżecie.
Analiza procesów biznesowych powinna być przeprowadzona jako pierwszy etap wdrożenia systemu informatycznego, najlepiej zanim zapadną ostateczne decyzje kontraktowe.
Z analizy wynikają kluczowe wnioski dotyczące celów, zakresu, wyłączeń, budżetu i harmonogramu. Bardzo często wnioski z analizy pozwalają decydentom zobaczyć i zrozumieć wewnętrzne sprzeczności między celami, które stawiają różne działy firmy.

Zdiagnozowanie ich na początku pozwala uniknąć sytuacji konfliktowych, które mogłyby wywołać przestoje, czy przerwy w realizacji projektu, a w najgorszej sytuacji uniemożliwić realizację zakładanych celów. 

Z perspektywy dostawcy rozwiązań informatycznych bardzo ważne jest by analiza procesów została wykonana przez jego konsultantów. W sytuacji gdy firma przygotowująca się do zmian przeprowadza analizę samodzielnie lub z pomocą firmy konsultingowej, powinna przedstawić jej rezultaty dostawcy rozwiązania.

Nie powinna również wzbraniać się, by pewne elementy tej analizy zostały powtórzone, lub przynajmniej przedyskutowane. Wynika to z faktu, że systemy informatyczne są narzędziami, które wpływają na sposób realizacji procesów biznesowych.

Przed rozpoczęciem wdrożenia analiza powinna być przeprowadzona w kontekście zastosowania konkretnych narzędzi.

Podczas prowadzonych analiz procesów biznesowych konsultanci DSR badają również wskaźniki, które pozwalają mierzyć efektywność poszczególnych procesów, czy zadań występujących w przedsiębiorstwie.

Odniesienie się do nich po zakończeniu wdrożenia pozwala zbudować pełny obraz pokazujący faktyczny wpływ systemu na procesy oraz dokonanie oceny, czy i jak system informatyczny pomógł przedsiębiorstwu zrealizować swoje zamierzenia.

Cenne jest więc, by w ciągu roku po zakończeniu wdrożenia przeprowadzić ponowną analizę procesów biznesowych, identyfikując miejsca wymagające optymalizacji lub uzyskując potwierdzenie, że żadne korekty nie są potrzebne.

Źródło: BPC GUIDE – WRZESIEŃ/PAŹDZIERNIK 2016 str. 1

Kaizen nie taki wspaniały, jak go piszą? Japoński system zarządzania produkcją w ogniu krytyki.

Ostatnie skandale z udziałem japońskich producentów rzuciły się cieniem na wywodzącą się z kraju kwitnącej wiśni filozofię zarządzania fabrykami.

Firmy stosujące model Kaizen, do niedawna wyznaczające światowe standardy w produkcji, przyznały się do manipulowania kontrolą jakości. Afera, która skalą przypomina tę z udziałem Volkswagena, stawia pod znakiem zapytania sens implementacji japońskiego modelu, a obecnie wzoruje się na nim większość wiodących, zachodnich producentów.

W listopadzie minionego roku w należącym do Mitsubishi Heavy Industries serwisie internetowym SPECTRA pojawił się artykuł o znamiennym tytule „Wschód spotyka się z Zachodem: Czego zachodni managerowie mogą nauczyć się od swoich japońskich kolegów” (tłum. własne). Autor publikacji, Keith Breene, wynosi w niej pod niebiosa japoński system zarządzania „Kaizen” z założenia polegający na nieustannym doskonaleniu.

Wymaga on od pracowników ciągłego wprowadzania niewielkich zmian, mających na celu redukcję marnotrawstwa i zwiększenie efektywności. Dla firm takich jak Toyota, Nestle czy Canon, Kaizen jest jednym z filarów modelu biznesowego. Amerykański gigant Lockheed Martin wykorzystuje japoński model w zarządzaniu zasobami, by zmniejszyć koszty produkcji, stany magazynowe oraz czas realizacji zamówień i nie jest w tym osamotniony. Firm, które zdecydowały się na implementację modelu Kaizen w swoich fabrykach jest tyle, co piasku na Saharze. Nie sposób również zliczyć fachowych publikacji, które powstały na jego temat.

Eksperci dopatrują się w nim źródeł sukcesu japońskiej gospodarki w latach 1950 – 1990, kiedy eksport tamtejszych dóbr wzrósł o 130 proc. — Japoński styl zarządzania oznacza zdrowy, szybki i transparentny proces podejmowania decyzji, oparty o perspektywiczne spojrzenie, a nie szybki zysk. Skupia się na harmonii pomiędzy pracownikami, klientami i całymi społecznościami — pisze Keith Breene. Jak to wygląda w praktyce? Pracownicy hali produkcyjnej, odpowiedzialni są nie tylko za realizację monotonnych i z góry określonych zadań, lecz również za ciągłe doskonalanie procesów produkcyjnych i rozwiązywanie bieżących problemów. 

W czasach świetności modelu Kaizen tacy pracownicy wiązali się z firmą na całe życie, otrzymując od niej gwarancję dożywotniego zatrudnienia, co przekładało się na poziom ich zaangażowania i siłę więzi z pracodawcą. Japońskie Eldorado skończyło się wraz z pęknięciem bańki gospodarczej. Zmuszeni do redukcji kosztów producenci postanowili szukać oszczędności wśród personelu zakładów produkcyjnych porzucając dotychczasową praktykę dożywotniego wiązania się z pracownikami i obsypywania ich licznymi benefitami na rzecz tańszej obsługi złożonej z tymczasowych zespołów.

Na efekty nie trzeba było długo czekać, jednak co więcej, obrana przez producentów strategia długofalowo okazała się toksyczna dla osławionego modelu Kaizen, który wyzuty z zastępów lojalnych, angażujących się rzemieślników zaczął psuć się od środka. Ostatecznie jego blask przyćmiła seria skandali z udziałem takich firm jak Kobe Steel Ltd., Mitsubishi Materials Corp. czy Subaru Corp. Cieszące się dotychczas nienaganną reputacją japońskie przedsiębiorstwa znalazły się w ogniu krytyki po tym, gdy na światło dzienne wyszły informacje o licznych manipulacjach przy kontroli jakości. 

Geneza upadku

W świetle ostatnich afer artykuł opublikowany w serwisie Mitsubishi Materials Corp., traktujący o wyższości japońskiego modelu zarządzania wydaje się kuriozalny. Europejscy koledzy od managerów z kraju kwitnącej wiśni z pewnością mogą nauczyć się wiele, jednak największa lekcja dopiero przed nimi. Z kryzysu, który potrząsnął tamtejszymi firmami trzeba będzie wyciągnąć wnioski i podjąć kroki prewencyjne.

— Każdy system zarządzania produkcją wymaga dostosowania do zmieniających się realiów i lokalnych uwarunkowań. Problemy japońskich firm są tego najlepszym dowodem. Całkowicie odciąć się od idei leżących u podstaw modelu Kaizen to jak wylać dziecko z kąpielą. Należy raczej zachować to co dobre i adekwatne, reformując resztę — uważa Piotr Rojek z DSR SA, firmy technologiczno-consultingowej, dostarczającej nowoczesne rozwiązania IT dla przemysłu. 

Idąc tym tropem weźmy pod lupę problemy japońskich przedsiębiorstw produkcyjnych, a tych ostatnio jest pod dostatkiem. Firma Nissan Motor Co. przyznała, że niewykwalifikowani pracownicy przeprowadzali ostateczną kontrolę jakości niektórych samochodów. Z opublikowanego niedawno na łamach The Wall Street Journal artykułu wynika, że praktyka przekazywania stażystom identyfikatorów certyfikowanych inspektorów i fałszowania w ten sposób audytów może sięgać nawet lat 90.

Piątemu największemu na świecie producentowi samochodów za machlojki podczas kontroli przyszło słono zapłacić. Firma wycofała z użytku 1,2 mln pojazdów na terenie Japonii, czyli prawie wszystkie, które wypuściła na rynek w ciągu trzech lat. Swoje za uszami ma również Mitsubishi Motors Corp., która przyznała się do ukrywania informacji o wadliwych pojazdach i fałszowania danych dot. faktycznego zużycia paliwa.

Z kolei jej siostrzana spółka, Mitsubishi Materials, miała poprawiać wyniki testów niektórych produktów. Proceder rozciąga się na ostatnie 15 lat działalności i stanowi plamę na honorze organizacji, której nie zmyją działania PR-owe lub wewnętrzne reformy. Jedynie czas może sprawić, że wypłowieje i przestanie kuć w oczy. Jeśli wierzyć oficjalnemu raportowi, przyczyną zaistniałej sytuacji miały być problemy pracowników ze spełnianiem oficjalnych wyśrubowanych wytycznych dla samochodowych systemów elektrycznych. – Zadanie stało się niewykonalne i wiele produktów tych wymogów nie spełniło, co mogło skłonić pracowników do podejmowania niewłaściwych działań – podaje dokument. Na japońskiej ścianie wstydu w zaszczytnym gronie znalazła się również Takata Corp., która w minionym roku ogłosiła bankructwo. Do jej upadku doprowadziło wypuszczenie na rynek amerykański 50 mln poduszek powietrznych z ukrytym defektem. To nie koniec dramatu z Kaizen w roli głównej. Niechlubnie w historii zapisała się także Kobe Steel.

Firma z okolic Osaki przyznała się do fałszowania certyfikatów jakości dla setek tysięcy produktów wytwarzanych dla ponad 500 klientów. Autorzy raportu wewnętrznego wskazują, że do rozwoju patologii przyczynić się mogły nadmiar pracy zrzuconej na barki osób harujących przy linii produkcyjnej oraz niewystarczający przepływ informacji pomiędzy zarządem a halą produkcyjną. Takashi Ueda, zatrudniony u podwykonawcy Kobe Steel, rzucił światło na to, co działa się za zamkniętymi drzwiami fabryki. Ueda zeznał, że w okresach intensywnej pracy i wzmożonej presji, pracownicy ignorowali ostrzeżenia o niespełniających standardów produktach. Z inne relacji wynika, że osoby zamieszane w fałszowanie danych czuły się bez wyjścia, ponieważ musiały utrzymać tempo produkcji.

Co ciekawe, klienci z pilnymi zamówieniami często akceptowali produkty, które nie spełniały wszystkich wymogów. W większości przypadków zarząd, który z założenia nie miesza się w problemy z jakimi boryka się hala produkcyjna, twierdzi, że nie miał pojęcia o amoralnych praktykach jej pracowników.

Jak to możliwe, że w firmach, które powinny być koroną na głowie systemu Kaizen, jego chlubą i chwałą, doszło do takich patologii?

Zdaniem Miłosza Wonorskiego, konsultant z Kaizen Institute Poland, nawet największe tuzy japońskiego przemysłu mogą mieć problemy z interpretacją rodzimego systemu zarządzania.

— Pracując od wielu lat z filozofią ciągłego doskonalenia, nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem, który mówił „fałszujmy wyniki” albo „dowieźmy je za wszelką cenę”.  Niemniej, seria głośnych skandali pokazuje, jak można podświadomie porzucić Kaizen i pogrążyć organizację. Mamy klienta, nie mamy ludzi, a musimy produkować. Efekt: reklamacje i utrata zaufania. Ile w tym schemacie było działań ściśle związanych z ciągłym doskonaleniem? Na moje oko niewiele. Był tylko cel, którego osiągnięcie stało się kluczowe. Pominięto najważniejsze kroki w projektowaniu strategii — uważa Wonorski.

Kaizen wiecznie żywy?

Filozofia Kaizen bez dwóch zdań odegrała znaczącą rolę w rozwoju powojennego przemysłu w osłabionej konfliktem Japonii. Wieczny rozwój i doskonalenie procesów produkcyjnych, które leżą u podstaw popularnego modelu zarządzania produkcją wciąż pozostają aktualne, jednak wraz z nastaniem czwartej rewolucji przemysłowej środek ciężkości musi ulec zmianie.

Takiego zdania jest przynajmniej Piotr Rojek z DSR. Ekspert zwraca uwagę, że rola człowieka we współczesnym przemyśle wciąż jest ogromna, jednak stopniowo ulegać będzie marginalizacji.

— W czasach powojennych na pracownikach fabryk spoczywała spora presja. Firmy inwestowały w ludzi, którzy stanowili ich najwyższą wartość. Wraz z postępem automatyzacji i cyfryzacji fabryk coraz większą rolę odgrywają maszyny. W dobie Przemysłu 4.0. mamy już przykłady fabryk, w których rola człowieka została ograniczona wyłącznie do kontroli procesów. Dzisiaj możliwe jest stworzenie tak zaawansowanego ekosystemu bazującego na technologii, że daje on pełną przejrzystość na temat wszystkich procesów zachodzących w przedsiębiorstwie produkcyjnym. To pozwala na wyeliminowanie strat i wszelkich nadużyć. Niemniej, trzeba na nowo zdefiniować rolę człowieka w procesach produkcyjnych, wdrażając jednocześnie rozwiązania technologiczne, które umożliwią kontrolę jego pracy. To Jedno z największych wyzwań, jakie stoją przed współczesnymi producentami — uważa Rojek.

Jego zdaniem udoskonalanie produkcji i generowanie oszczędności odbywa się dziś przede wszystkim za sprawą takich technologii jak przemysłowy internet rzeczy, MES, SFC, zaawansowane systemy do analityki danych czy ERP obejmujące coraz więcej obszarów działania przedsiębiorstwa. 

Przemysł 4.0 stawia przed wszystkimi nowe wyzwania. Zmiana definicji roli pracowników szeregowych dzieje się na naszych oczach.

— Jesteśmy świadkami tworzenia się nowej historii opartej na nowoczesnych technologiach oraz niekoniecznie powolnemu odsunięcia pracowników linii z fizycznych na nadzorujących, bo tym niedługo będę się zajmować. Ich rola się nie zmniejsza, lecz zmienia. Może kiedyś będą maszyny lub systemy które wyeliminują całkowicie człowieka z pracy fizycznej, ale zawsze będzie ktoś, kto będzie je w jakiś sposób będzie je kontrolował. Tu pojawia się możliwość ciągłego doskonalenia — przekonuje Wonorski i dodaje, że celem każdego inteligentnego systemu zbierania oraz analizy danych jest doprowadzenie do usprawnienia procesów. — To również jest Kaizen, jednak nie ten tradycyjny, Japoński, ale Kaizen 4.0 — kwituje ekspert.
Rychłego kresu japońskiej filozofii zarządzania nie wieszczy również Łukasz Dekier, partner w ASD Consulting, firmie doradztwa strategicznego i operacyjnego w obrębie produkcji. Jego zdaniem twierdzenie, jakoby afery w tamtejszych firmach były związane z jej upadkiem, wydają się być przesadzone. —

Problemem nie jest system, ale odejście od niego w pogoni za zaspokajaniem finansowych wymagań inwestorów.

Wydaje się, że Kaizen jest nadal najlepszym sposobem zarządzania produkcją, a firmy które nie są mu wierne prędzej czy później narażone będę na straty finansowe i wizerunkowe związane z wybuchem kolejnych afery — przekonuje Dekier.

Ciągłe doskonalenie w procesie wytwarzania oprogramowania systemu EDOCS.

Skuteczne zarządzanie przedsiębiorstwem powinno zapewnić przede wszystkim zysk, jednak nie mniej ważne jest dostarczenie wysokiej jakości usług lub produktów, spełniających wymagania Klienta. By efektywnie realizować procesy produkcyjne, muszą one zostać właściwe zaprojektowane, stale rozwijane i ciągle udoskonalane.

Prawidłowe wsparcie ze strony systemów informatycznych dostarczających wiarygodne dane w czasie rzeczywistym, są fundamentem do podejmowania działań. Dane pozyskiwane automatycznie, bezpośrednio z procesów sprzyjają szybkiemu reagowaniu na pojawiające się odchylenia oraz wspierają koncepcję ciągłego doskonalenia czyli Kaizen. Przykładem systemu realizującego automatyczne pozyskiwanie danych oraz wspierającego realizację koncepcji Kaizen, jest system EDOCS firmy Żbik.

W ścisłym tłumaczeniu Kaizen oznacza „Dobrą zmianę”, jednak nie ogranicza się tylko do produkcji wyrobów spełniających wymagania Klientów, jest to swego rodzaju styl życia oparty na niekończących się: ulepszaniu, ciągłym zaangażowaniu i chęci nieustanego podwyższania jakości wytwarzanych produktów. Kaizen posiada szerokie zastosowanie, również do wytwarzania i rozwijania oprogramowania. Stałe rozwijanie produktu poprzez otrzymywanie odpowiedzi i sugestii od Klientów, jest przykładem ciągłego doskonalenia i dostosowywania do zmieniających się wymagań. Cykliczne spotkania projektowe, prezentacja wytworzonych fragmentów programu i bieżące monitorowanie, czy dany produkt spełnia założenia, to podstawa wytwarzania systemu EDOCS. Postępowanie w myśl zasady, że problemy stwarzają możliwości, skupia się na poszukiwaniu nowych, lepszych rozwiązań pozyskiwania danych, bieżące ulepszanie aktualnych i rozwijanie nowych funkcjonalności systemu EDOCS. 5 razy „dlaczego” (5Why) pozwala to na dotarcie do przyczyny źródłowej problemu. Sprawdzenie, co jest przyczyną problemu, daje często proste i skuteczne rozwiązanie, które nie powinno być skomplikowane, a dodatkowo kosztowne. Wśród zalet rozwiązania powinny znaleźć się prostota, łatwość wdrożenia i minimalne koszty. Kaizen wspiera rozwój poprzez usuwanie wszelkich przeszkód i postępowanie małymi krokami. Umożliwia to bieżące monitorowanie sytuacji i stałą eliminację błędów i pomyłek. Rozwijanie systemu EDOCS o nowe funkcjonalności i podnoszenie jakości danych gromadzonych z zasobów produkcyjnych w przyszłości poskutkuje wiarygodnością wyznaczonych wskaźników i statystyk, dlatego już na poziome rozwijania systemu należy zadbać o rozwiązania możliwe i pewne do wdrożenia. Świat się zmienia, wymagania stale się zmieniają, w związku z tym produkty też należy także dostosowywać do nowych wymagań oraz zapewnić obsługę kolejnych potrzeb, największymi atutami są tutaj kreatywność, determinacja i spryt. Proste i sprawne rozwiązania są skuteczne, a ciągle ulepszanie nie ma końca.

Zmiana sposobu postępowania ukierunkowana na ciągłe doskonalenie i wykonywanie zadań małymi krokami zapewnia potrzebny bufor bezpieczeństwa oraz ochrania przez dużymi porażkami. W przypadku wytwarzania oprogramowania jest to szczególnie istotne, by system spełniał założenia Klienta i realizował wskazane funkcje. Wymaga to pełnego zaangażowania przy jego wytwarzaniu i ulepszaniu, ciągłego poszukiwania możliwości rozwoju oraz pomysłów. Kaizen zapewnia wsparcie podczas prac nad systemem EDOCS angażując pracowników oraz zapewniając systematyczność w działaniu.