Zabezpieczenie cyfrowe w niestabilnych czasach – jak usługodawcy EMS przygotowują się na przyszłość

Od szybkiej oferty klienta do odpornego łańcucha dostaw – strategie do osiągnięcia zoptymalizowanej produkcji wyrobów elektronicznych

W świecie, w którym podzespoły elektroniczne są integralnym elementem coraz większej liczby produktów, branża EMS wkracza w swój złotych wiek. Ale tylko ci, którzy pomyślnie przeprowadzili transformację cyfrową, będą mogli sprostać zmiennym warunkom rynkowym w przyszłości. White Paper przygotowany przez proALPHA wyjaśnia, w jaki sposób dostawcy EMS mogą strategicznie wzmocnić swoją pozycję wśród konkurencji.

Produkcja elektroniczna podlega nieustannym zmianom. Podzespoły elektroniczne wchodzą dziś w skład wielu produktów – od sprzętu gospodarstwa domowego po technologię medyczną. Z tego względu branża EMS (Electronics Manufacturing Services) przewiduje gwałtowny wzrost obrotów w oparciu o prognozy długoterminowe sięgające 2030 roku. Aby jednak maksymalnie wykorzystać ten potencjał, dostawcy usług EMS muszą dalej realizować swoje strategie w zakresie cyfryzacji i przygotować się na coraz bardziej niestabilną przyszłość.

Kluczowe strategie dla dostawców usług EMS

  1. Przyspieszenie realizacji zapytań klientów:
    Decydujące znaczenie ma możliwość szybkiej reakcji na zapytania klientów i tworzenie precyzyjnych ofert. Dzięki integracji narzędzi programistycznych do tworzenia struktur produktów dostawcy z branży EMS mogą projektować swoje procesy ofertowe bardziej efektywnie. Zautomatyzowane systemy odciążają pracowników, zmniejszają liczbę błędów podczas wprowadzania danych i przyspieszają cały proces ofertowy.
  2. Rozszerzenie portfolio usług:
    Wielu dostawców z branży EMS rozwija się w kierunku dostawców usług E2MS (Electronic Engineering and Manufacturing Services). Oznacza to, że zajmują się nie tylko produkcją, ale są również zaangażowani w rozwój produktu, testowanie i zarządzanie jakością. Ta zmiana wymaga elastycznej infrastruktury IT, która może szybko reagować na nowe wymagania.
  3. Wzmocnienie łańcucha dostaw:
    Ze względu na globalne łańcuchy dostaw osłabione przez skutki pandemii i konflikty geopolityczne, dostawcy usług EMS muszą zmodernizować zarządzanie łańcuchem dostaw. Nowoczesne oprogramowania do zarządzania dostawcami i ulepszony przepływ informacji są niezbędne do szybkiego reagowania na zmiany.
  4. Zarządzanie niedoborem komponentów:
    Brak podzespołów elektronicznych, takich jak półprzewodniki, zmusza dostawców EMS do dostosowania strategii zaopatrzenia. Efektywne zarządzanie komponentami, wspierane przez narzędzia wykorzystujące AI, pomaga sprostać wyzwaniom związanym z alokacją i zmiennością cen.
  5. Zarządzanie jakością i możliwość śledzenia:
    W wielu branżach niezbędne jest zapewnienie pełnej identyfikowalności produktów, co pozwala na minimalizację szkód w przypadku wystąpienia błędów. Dlatego usługodawcy EMS muszą koniecznie zainwestować w systemy umożliwiające szczegółowe śledzenie każdego numeru seryjnego lub partii produkcyjnej.
  6. Przeciwdziałanie niedoborom wykwalifikowanych pracowników:
    Jedną z możliwości jest przeniesienie produkcji do krajów dysponujących korzystniejszymi warunkami produkcji i wykwalifikowaną kadrą pracowniczą. Również w tym przypadku do kompleksowego zarządzania globalnie rozproszonych oddziałów produkcyjnych konieczny jest zaawansowany system IT.
  7. Zrównoważony rozwój jako przewaga konkurencyjna:
    W ekologicznie usposobionym środowisku rynkowym dostawcy EMS mogą zyskać przewagę konkurencyjną poprzez inwestycje w zarządzanie energią i ścisłe przestrzeganie nowych przepisów w zakresie ochrony środowiska. Zrównoważony rozwój staje się coraz ważniejszym czynnikiem przy wyborze partnerów produkcyjnych.

Branża EMS ma przed sobą świetlaną przyszłość, konieczne jest jednak odpowiednie przygotowanie strategiczne i cyfrowe, aby utrzymać konkurencyjność w perspektywie długoterminowej. Kompleksowa cyfryzacja, wykraczająca poza zwykłą automatyzację procesów produkcyjnych, stanowi podstawę do umocnienia własnej pozycji na szybko zmieniającym się rynku.

Uwierzytelnianie wieloskładnikowe: jeszcze jedna przeszkoda dla hakera

Uwierzytelnianie wieloskładnikowe chroni konta użytkowników przed atakami hakerów. Choć jest to bardzo skuteczna metoda, nie zapewnia ona całkowitego bezpieczeństwa.

Hasła od lat pozostają najczęściej stosowaną metodą uwierzytelniania, co nie oznacza, że najbardziej efektywną. Jakie błędy sabotujące skuteczność popełniają użytkownicy?

Błąd nr 1 – łatwe hasła

Użytkownicy często idą na łatwiznę i korzystają z prostych, łatwych do rozszyfrowania sekwencji. Wprawdzie zapamiętanie haseł 123456, 123456789, password, 12345678 czy „iloveyou” jest dziecinnie proste, ale hakerzy łamią je w ciągu sekundy. Nawet nieco trudniejsze sekwencje, takie jak: picture1, michelle, Sample123 mogą być rozszyfrowane przez napastników w trzy godziny. Co istotne, analizy specjalistów z NIST, przeprowadzone na podstawie naruszonych haseł pokazują, że dłuższe sekwencje są trudniejsze do sforsowania, aniżeli skomplikowane zawierające różnego rodzaju znaki.

Błąd nr 2 – jedno hasło do wielu kont

Drugim nagminnym błędem popełnianym przez Internautów jest wykorzystywanie tego samego hasła w różnych miejscach. Jeśli napastnik uzyska dostęp do jednego konta, automatycznie ma otwartą drogę do pozostałych.

Kolejne warstwy kontroli

Nie bez przyczyny firmy oraz instytucje wprowadzają kolejną warstwę kontroli w postaci Multi-factor Authentication (MFA), czyli uwierzytelniania wieloskładnikowego. Oprócz podstawowego zestawu zabezpieczeń, a więc nazwy użytkownika i hasła, dochodzi kod kod wysłany za pośrednictwem SMS-a, czy też dane biometryczne (odcisk palca, skan tęczówki czy rozpoznawanie twarzy).

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez OKTA, największą popularnością cieszą się powiadomienia push (29 procent), które polegają na wysyłaniu powiadomień bezpośrednio do bezpiecznej aplikacji zainstalowanej na urządzeniu użytkownika. Na kolejnych miejscach znalazły się SMS-y (17 procent) oraz tokeny programowe (13 procent). W ubiegłym roku poziom adaptacji MFA wśród Internautów wynosił 64 procent, zaś w przypadku administratorów IT wskaźnik osiągnął poziom 90 procent. To wyraźny progres w porównaniu z wcześniejszymi latami – dla porównania w 2019 roku adaptacja MFA nie przekraczała pułapu 40 procent.

  • Uwierzytelnianie wieloskładnikowe szybko zyskuje zwolenników. Szacuje się, że około 60 procent wycieków informacji jest następstwem kradzieży danych uwierzytelniających. Według specjalistów zajmujących się cyberbezpieczeństwem MFA blokuje 99,9 procent cyberataków. Do wzrostu popularności tej metody przyczyniły się nie tylko bardzo wysoka skuteczność, ale także regulacje, pandemia i szeroko nagłaśniane przez media cyberataki – tłumaczy Michał Łabęcki, G DATA Software.

To nie koniec wojny

Wojna cyberprzestępców z dostawcami systemów bezpieczeństwa IT jest prawdziwym wyścigiem zbrojeń – każdy postęp w branży stanowi wyzwanie dla napastników. Nie inaczej jest w przypadku MFA. Grupy przestępcze stosują kilka technik mających na celu ominięcie zabezpieczeń.

W przypadku łamania niezbyt zaawansowanych haseł skutecznym sposobem na ich złamanie są tak zwane ataki brute force (siłowe). Napastnicy, aby rozszyfrować prawidłową sekwencję stosują metodę prób i błędów. Czasami potrzebują na osiągnięcie celu kilkanaście minut, a innym razem kilku godzin. Według bardzo podobnego schematu działają cyberprzestępcy bombardujący użytkownika konta poświadczeniami wysyłanymi za pomocą automatycznego skryptu. W krótkim czasie potencjalna ofiara otrzymuje setki powiadomień push z komunikatami typu „zatwierdź” lub „odmów” logowania. Część osób w wyniku frustracji i zmęczenia reaguje na zaczepki napastników.

Szczególnie złą sławą cieszy się grupa Lapsus$, specjalizują się w technikach obejścia MFA. Na swoim oficjalnym kanale na Telegramie, napastnicy udzielają wskazówek dotyczących ataków.

„Nie ma ograniczeń co do liczby połączeń, które można wykonywać. Zadzwoń do pracownika 100 razy o godzinie pierwszej w nocy, kiedy próbuje zasnąć. Wówczas najprawdopodobniej zaakceptuje połączenie. Gdy przyjmie wstępne połączenie, możesz uzyskać dostęp do portalu rejestracji MFA i zarejestrować inne urządzenie” – wyjaśnia jeden z członków grupy przestępczej.

Czasami napastnicy sięgają po bardziej wysublimowane metody i wykorzystują serwer pośredniczący do przechwytywania w czasie rzeczywistym poświadczeń i sesji użytkownika. W ten sposób haker pośredniczy w wymianie informacji pomiędzy użytkownikiem i docelową, prawdziwą stroną internetową. W rezultacie przejmuje nazwę użytkownika, hasło, tokeny sesji lub kody jednorazowe służące do uwierzytelniania dwuskładnikowego.

Innym trudnym do wykrycia atakiem jest wymiana karty SIM, często też określana jako „SIM swapping”. Haker przejmuje całkowitą kontrolę nad numerem telefonu ofiary, wyrabiając duplikat karty SIM. Jednak aby to zrobić, napastnik musi posiadać dane osobowe właściciela numeru. Napastnik kontaktuje się z operatorem telefonii komórkowej, podszywając się pod prawdziwego abonenta. Następnie, pod pretekstem zgubienia bądź uszkodzenia telefonu, zleca wyrobienie nowej karty SIM. Wraz z otrzymaniem duplikatu przejmuje całkowitą kontrolę nad numerem telefonu ofiary.

– Napastnik może omijać MFA, ale żeby to zrobić, w większości przypadków musi posiadać odpowiednie dane logowania. Dlatego samo wdrożenie metody wielokrotnego uwierzytelniania nie zwalnia od stosowania silnych haseł. Poza tym w firmach warto stosować zasadę „zerowego zaufania”, czyli udostępniać pracownikom tylko dane potrzebne do wykonywania obowiązków służbowych – podsumowuje Michał Łabęcki.

Cyfryzacja napędza wydatki na cyberbezpieczeństwo

Cyfryzacja jest bronią obosieczną – z jednej strony usprawnia procesy biznesowe, zaś z drugiej otwiera nowe furtki dla hakerów.

Nowoczesne technologie na ogół wzbudzają zachwyt, który w wielu przypadkach jest uzasadniony. Jednak o ile większość osób dostrzega pozytywy technologicznych innowacji, o tyle zdecydowanie rzadziej widzi ich negatywy. Tymczasem niemal każda technologiczna innowacja niesie ze sobą zagrożenia. Warto to sobie uzmysłowić, tym bardziej, że wraz rozkwitem sztucznej inteligencji, a w nieodległej przyszłości debiutem komputerów kwantowych, pojawią się nowe, wcześniej zupełnie nieznane ryzyka.

Rewolucja internetowa w diametralny sposób zmieniła styl naszego życia oraz pracy. Dziś można robić zakupy, bądź płacić rachunki siedząc w fotelu, a także oglądać filmy w domu nie posiadając telewizora. Wielkim beneficjentem cyfrowej rewolucji jest również świat biznesu. Firmy zyskały dostęp nie tylko do narzędzi usprawniających komunikację i pracę online, ale również danych znajdujących się w rozrzuconych po całym świecie centrach danych. Pracownicy mogą uczestniczyć w szkoleniach i konferencjach bez konieczności wyjazdów służbowych. Tego typu przypadki można mnożyć praktycznie w nieskończoność, aczkolwiek cyfrowa transformacja cyfrowa niesie ze sobą też koszty.

– Wraz z postępującą digitalizacją przedsiębiorstwa oraz instytucje wydają pieniądze na serwery, pamięci masowe, komputery, smartfony, oprogramowanie. Z roku na rok rosną też wydatki na cyberbezpieczeństwo. Organizacje poszukują rozwiązań chroniących dane osobowe, urządzenia końcowe, infrastrukturę krytyczną przed narastającą falą ataków. Nikt chyba nie ma złudzeń, że w najbliższych latach firmy będą przeznaczać na wymienione cele coraz więcej środków finansowych. – mówi Michał Łabęcki, G DATA Polska.

Według Gartnera na koniec bieżącego roku globalne wydatki na cyberbezpieczeństwo wyniosą 215 miliardów dolarów. We wcześniejszych latach 2022 oraz 2023 było to odpowiednio 164, 7 oraz 188,1 miliardów dolarów.

Niestety, rosną również koszty szkód spowodowanych przez cyberprzestępców. Analitycy z Cybersecurity Ventures prognozują, że w 2025 roku globalne straty z tego tytułu osiągną poziom 10,5 biliona dolarów rocznie – o 7,5 biliona dolarów więcej niż w 2015 roku. Kryją się za tym uszkodzenie i zniszczenie danych, skradzione pieniądze, utrata produktywności, kradzież własności intelektualnej, kradzież danych osobowych i finansowych, defraudacja, oszustwo, zakłócenia w normalnym toku działalności, dochodzenie kryminalistyczne, przywracanie i usuwanie zhakowanych danych i systemów oraz rysy na wizerunku organizacji.

Specyficzny wyścig

Nie tylko dostawcy rozwiązań IT cały czas udoskonalają swoje narzędzia. To samo robią cyberprzestępcy. Andrzej Zybertowicz w książce „Cyber kontra real” porównuje rywalizację dostawców systemów bezpieczeństwa IT z cyberprzestępcami do wyścigu pomiędzy mieczem a tarczą. Kiedy producenci wprowadzą nowe narzędzia bezpieczeństwa, napastnicy natychmiast opracowują rozwiązania pozwalające sforsować przeszkody. Ten wyścig z jednej strony przyczynia się do innowacji w segmencie systemów bezpieczeństwa IT, zaś z drugiej, nadmierny pośpiech przyczynia się do powstawania błędów w samych produktach lub ich uaktualnieniach, czego najlepszy przykład stanowi lipcowa aktualizacja oprogramowania CrowdStrike.

Dostęp do innowacji nie jest zarezerwowany wyłącznie dla ludzi mających dobre intencje. Wszelkiej maści oszuści, hochsztaplerzy czy złodzieje potrafią sprawnie posługiwać się najnowszymi technologiami. Jaskrawym przykładem jest szyfrowanie, zapobiegające niepożądanemu dostępowi do poufnych informacji. Metoda ta pozwala zachować bezpieczeństwo danych przechowywanych na urządzeniach nawet w przypadku ich kradzieży. Natomiast w rękach hakerów staje się wyjątkowo niebezpieczną bronią. Gangi ransomware szyfrują dane swoich ofiar, żądając następnie horrendalnych opłat za klucze deszyfrujące. W połowie czerwca 2024 roku mediana okupu pobieranego przez najbardziej znane grupy przestępcze wynosiła 1,5 miliona dolarów. Co ciekawe, napastnicy pobierają opłatę zazwyczaj w bitcoinach, a więc w zdecentralizowanej walucie, pozwalającej ludziom uniezależnić się od banków, instytucji i rządów.

– Gangi cyberprzestępcze czują się w świecie nowych technologii niczym ryby w wodzie. Co gorsza, umiejętnie kopiują wzorce biznesowe stosowane przez dostawców rozwiązań software’owych. Mam tutaj na myśli wykorzystanie modelu Ransomware as a Service, czy tworzenie programów partnerskich – tłumaczy Michał Łabęcki.

Komputery kwantowe w poczekalni

Świat nowych technologii ani na chwilę się nie zatrzymuje. Jeszcze do niedawna tematem numerem jeden w branży IT były usługi chmurowe. Jednak ponad rok temu musiały one ustąpić sztucznej inteligencji. Jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić czy AI przyniesie ludzkości więcej korzyści niż szkód. W międzyczasie udało się poznać jej złe strony, takie jak między innymi ponadprzeciętne zdolności w zakresie generowania fałszywych informacji. Natomiast jej największą zaletą jest automatyzacja wielu żmudnych czynności do tej pory wykonywanych przez ludzi. Część analityków twierdzi, że AI rozwiąże przynajmniej częściowo problem związany z brakiem rąk do pracy w branży cyberbezpieczeństwa. Jest to możliwe, choć nie można zapominać o kolejnych zmianach, jakie przyniosą ze sobą komputery kwantowe. Tradycyjne pecety wykonują obliczenia liniowo, jedno po drugim. Natomiast kwantowe, wykorzystujące kubity, realizują wiele obliczeń jednocześnie. Dzięki czemu w krótkim czasie mogą przeprowadzić bardzo skomplikowane operacje, które konwencjonalnemu komputerowi o ogromnej mocy zajęłyby kilka lat. Ale jest i druga strona medalu – komputer kwantowy może złamać część systemów szyfrujących, stojących na straży sklepów internetowych, banków online czy komunikatorów. Dlatego specjaliści do spraw cyberbezpieczeństwa muszą cały czas czuwać i reagować na nowe możliwości.